Posłuchajcie!
Każdy z was, drodzy czytelnicy i każda z was, pięknie powabne czytelniczki, bezustannie i szczerze przez nas kochane, na pytanie, – jakie normy zachowań są dla was bezwzględną wartością, być może odpowiecie, że jest to wierność sobie i zasadom, którym hołdujecie.
Dlatego też, pozostając wiernymi naszym przekonaniom, które zostały wyrażone w deklaracji programowej Prawdy – nie inaczej, podejmujemy kolejną próbę zobrazowania nieskończoności i bezwstydu ludzkiej bezmyślności. Szczególnie urzędniczo-politycznego bałwaństwa.
Jeśli ktoś prywatnie i na własny, użytek chce być głupcem, to nam nic do tego. Natomiast, jeśli zdarzy się tak, że koszałek-opałek jakimś trafem zostanie wybrany na urząd publiczny, to postaramy się pokroić go w plasterki i sowicie posolić. I to nie z powodu tego, iż uzurpujemy sobie jakieś tam, mniej lub bardziej mętne prawo do osądu innych lecz, dlatego, iż każdy obywatel płacący podatki ma prawo do samoobrony w sytuacji, gdy urzędniczo-polityczny klituś-bajduś pochodzący z powszechnego wyboru, naginając lub łamiąc prawo, podstępnie obywatela swoją głupotą atakuje.
Władza, wszelka władza, jest gwałtem zadawanym wolności jednostki. I nie jest to deklaracja anarchisty, jak to pięknie i mądrze ujął mój serdaczyny przyjaciel, urzędnik i prezes Spółdzielni Mieszkaniowej w jednym, Bogdan Haławin. Jest to jedynie stwierdzenie bardzo przykrego faktu, na którego istnienie, pod naszym cudnym niebem, nie ma skutecznego lekarstwa.
Zły sen?
Ziemia Kłodzka, kraina zjawiskowej urody, nie jest, niestety, turystycznym Hrabstwem, jakby wielu, nie tylko urzędników chciało, lecz jedynie, albo aż, powiatem urzędniczym. Cóż taka gmina.
Klika dni temu pisałem o tym, że groźny wirus zwany szyszkizmem, bezczelnie wtargnął w podwoje kłodzkiego ratusza i poraził swoim paraliżującym jadem sporą część urzędujących tam osobników płci obojga. W szczególności zaś kilku kłodzkich Nikiforów zasiadających dumnie, aczkolwiek, trochę bezmyślnie w Sali Rajców.
Jednakże po zapoznaniu się z treścią dokumentu, który urodził się, mimo pisowskiej dewastacji, w kłodzkiej Prokuraturze, dochodzę do wniosku, iż ratuszowy szyszkizm to, niewinny osesek w porównaniu do prątka bałwanizmu, który wdarł się, zapewne podstępnie, do umysłów ludzi pozostających w służbie jego wysokości Starosty Kłodzkiego i paraliżując niedobitki szarych komórek, które w ich mózgach jakimś cudem ocalały po gorączce urzędniczej czarnej febry sprawił, iż wydalili oni z siebie na świat, kuriozalną decyzję nr 135/I/B/2016, którą Starosta Maciej bezmyślnie podpisał.
Pan Maciej Awiżeń, dumny Starosta Kłodzki, chcąc oddać przysługę swojemu ambitnemu partyjnemu koledze, Michałowi Piszko, który trochę przez zły splot okoliczności, został naszym Burmistrzem, postanowił klepnąć skrajnie kaleki projekt budowy parkingu w największym kłodzkim parku.
Nie wiem, kto ów projekt stworzył, ale ilość merytorycznych i prawnych błędów w nim zawartych, jest tak wielka, iż zagadka wykształcenia, przynajmniej części urzędników Kłodzkiego Starostwa, została rozwiązana. Bez wątpienia studiowali na Akademii Głupoty Wszelkiej.
Dzisiaj siedzą w umysłowej ciemnicy, wycieńczeni nieustannym przekładaniem papierów z jednego końca biurka na jego drugi koniec i myślą, że ich żywot jest błogosławiony i szczęśliwy. Szczerząc zęby w wiernopoddańczym uśmiechu, kopią starannie pod stopami obywateli doły, by następnie, wypełnić je decyzyjnym śmieciem i zasypać na powrót ziemią.
Pod wpływem tych powiatowych szyszek, w mojej biednej kudłatej głowie, obraz bezmyślnego urzędnika rysuje się, jako marmurowy posąg postaci ubranej w płaszcz z rybich łusek, Persona ta, z zapałem zwiedza samotnie ludzkie osady. Penetruje zacofane prowincje i nieustannie marzy o raju dla durniów. Urzędniczka, z zawiązanymi oczami, trzyma w dłoniach koło i stoi na równi pochyłej. Natomiast urzędnik, o świńskiej głowie, pręży się durnie i dumnie przed byle kaprysem swojego mocodawcy.
Stupajki te, czynią ten heroiczny wysiłek przy beztroskim akompaniamencie Starosty Macieja Awiżenia, co sprawia, iż rośnie w nich wiara w to, że ich urzędniczy żywot, jest póki co – ocalony.
Te powiatowe fisze, zachowują się jak mieszkańcy Głupowa, którzy siedząc podczas flauty na pokładzie jachtu, pchają maszt w nadziei, że w końcu ku horyzontowi popłyną.
Wiem, choć nie bardzo wiem skąd, iż wielu urzędników to, wystarczająco bystrzy przedstawiciele gatunku homo sapiens, aby pojąć własną, nie przez nich zawinioną głupotę. Nie rozwijają jednak skrzydeł z obawy, że Pan Wielki – Starosta, Burmistrz lub jakiś inny pomniejszy urzędowy Sierżant, wywali ich z roboty i trafią w bezimienny tłum bezrobotnych.
W niezmiennie najpiękniejszej myśli o tym, że urzędniczą głupotę, mimo wszystko, można zamknąć w pancernej szafie.
Mirosław Rudziński – Gappa.
Poniżej publikujemy treść dokumentu rodem wprost z Prokuratury, który przyfruną do nas na skrzydłach Internetu. Amen.
Photo by Chinda Sam on Unsplash